subskrypcja: Wpisy | Komentarze
szukaj na stronie
Krótki metraż z długim zamyśleniem
Obejrzyjcie sobie kolejny filmik, który zasługuje na to, żeby zająć Wam parę minut zabieganego życia. Oczywiście-pomysł, wymowa, sposób przedstawienia problemu są fenomenalne, ale mnie urzekła (nie lubię tego czasownika, ale niech sobie raz pożyje na mym blogu) -strona plastyczna tego filmu. I nawet gdybym nie wiedziała kto za nim stoi i tak w ciemno obstawiałabym Francuzów. To w końcu dzięki nim, 9 lat lemu zaczęłam zajmować się kaligrafią. No dobra, usuwam się na bok, a Wy siadajcie w fotelu i oglądajcie. A potem sobie pogadamy o wszystkich tych skojarzeniach, które film może w nas uruchomić. I żadnych popcornów proszę, bo po pierwsze za krótko żeby się najeść, po drugie nie wpuszczam tu admiratorów „palomitas” (Hiszpanie nazywają popcorn- gołąbkami, co świetnie moim zdaniem oddaje parę aspektów tego …. byle czego do chrupania).
Trudno nie zwrócić uwagi, że kolorystyka mojego bloga świetnie współgra z tą animacją. Jestem lekko zdziwiona, bo projektując swoje miejsce na nikim się nie wzorowałam i wybierałam kolory, w których na co dzień maczam stalówkę.
Nietypowa opowiastka, prawda? Mój młodszy syn wprawił mnie dziś w zdumienie, bo po dwukrotnym obejrzeniu tego filmu, poszedł się bawić na dywanie, po czym trochę pod nosem, a trochę do mnie powiedział nagle znad zabawek: „Dziwne, dobrze się zaczyna ta bajka, a źle się kończy…” W istocie. Najpierw dostajemy na talerzu coraz większą porcję urodziwej plastycznie i optymistycznej wizji, że oto świat da się posklejać, właściwie- pozszywać po kataklizmie, a potem kątem oka z trwogą zauważamy, że jakiś wirus zagłady czai się, odradza i narasta, aby niszczyć na powrót, to co udało się ludzką mocą naprawić. Tak jakby tej hydrze zła wciąż odrastał łeb, mimo wysiłków dobrego. W dodatku to czarne ptaszysko wykluło się w kimś niepozornym, kto sam zaznał okropności wojny. Może więc każda wojna infekuje, zatruwa, niszczy i nieprawdą jest jakoby istniały wojny „sprawiedliwe”? Obraz nie pozostawia nam złudzeń. Zło tkwiące nawet w jednym człowieku potrafi zniweczyć ogrom wysiłków na rzecz budowania mostów, naprawiania świata. I wcale nie znaczy, że to film ku przestrodze, bo my znamy z historii takie jednostki, które chciały świat podporządkować swoim chorym wizjom lub niemalże wysadzić w powietrze. Tak naprawdę my też potrafimy zostawić po sobie zgliszcza i w spotkaniu z tym dobrodusznym (czyli naiwnym), który chce świat naprawiać, mówimy „Daj se spokój, nie warto. Z ludźmi to trzeba ostro, bo albo oni ciebie, albo Ty ich…” Może wystarczy więc nie pomagać w pomnażaniu dobra, aby dać się z wolna zatruć obojętnością i złem?
Gadam jak „ksiundz proboszcz” z ambony, ale to jest właśnie siła tego poetyckiego obrazu. Niby Ameryki nie odkrywa, ale kto wie, bo właściwie stawiając po raz kolejny jedno z najważniejszych dla świata pytań: „Unde malum?” (skąd zło?) skłania do szukania odpowiedzi we własnej głowie. A przede wszystkim dodaje otuchy, aby mimo porażek każdego dnia pracowicie łatać,to co jeszcze jesteśmy w stanie naprawić.
„A przede wszystkim dodaje otuchy, aby mimo porażek każdego dnia pracowicie łatać,to co jeszcze jesteśmy w stanie naprawić.” Nieomal codziennie zaglądam na kilka stron i dwa blogi, czasem tez na trzeci. Dzisiaj na obu znalazłam słowa, które sobie „pożyczam” bo mogłyby być moje gdybym umiała tak pisać (wcześniej myśleć) jak Pani czy B. Nie przekazuję tego dalej, mam do użytku wewnętrznego więc myślę, że Pani i B. nie weźmiecie mi tego za złe. Pozdrawiam serdecznie.
Akurat, tu Pani nie wierzę, bo gołym okiem widać, że potrafi Pani pisać i ciekawie i mądrze (i nie myślę tylko o komentarzach na moim blogu). Kiedyś ktoś powiedział, że mądrzy ludzie używają inteligencji żeby zwątpić w siebie, zaś głupcy zawsze pewni siebie prą naprzód. (stąd zresztą nasza klasa polityczna)Ale oczywiście proszę sobie pożyczać, a nawet brać na zawsze i za darmo. Pozdrawiam również serdecznie.