subskrypcja: Wpisy | Komentarze

Uzależnienie od Księgi

2 komentarze

kronika_03

Nie wiem czym sobie zasłużyłam na ten zaszczyt, ale  z dumą donoszę, że jestem kronikarzem Wielkiej Księgi Honorowych Obywateli Warszawy. Jako pierwszy figuruje na jej kartach  Józef Piłsudski, a co roku dodawane są kolejne, zazwyczaj cztery sylwetki czcigodnych osób. W sumie, od 1918 r., uzbierało się ponad 60 zasłużonych postaci, których biogramy własnoręcznie wypisałam z jednakową estymą i pieczołowitością. Zwykle w lipcu, przed uroczystą galą zanurzam się na dwa tygodnie w Księgę i terroryzując domowników („błagam cicho!! bo się pomylę!”), robię co mogę, aby potomnym zostawić Księgę zjawiskowo piękną i bezbłędną. Nie jest to łatwe zadanie bo Księga ma spore gabaryty, i mimo że pracuję przy stole kreślarskim, wiele wersetów z konieczności powstaje w heroicznej postawie stojąco-zgarbionej. Wszystkie ozdobne inicjały, rozpoczynające biogramy projektuję wcześniej, a imiona i nazwiska po wielokroć rozpisuję „na brudno”, zanim uznam, że są wystarczająco estetyczne, żeby przenieść je na karty Księgi. Trzeba też Wam pamiętać, że wyjustowanie tekstu przy kaligrafii jest obłędnie trudne. To, co komputer załatwia jednym szarpnięciem za czcionkę, mnie zajmuje mnóstwo czasu i zachodu. Muszę się naprzymierzać. powymierzać, poprzeliczać, ba! już nawet sięgnęłam raz po twierdzenie Talesa. Poza tym trzeba pamiętać, że praca z tuszem może obfitować w różne przygody, które muszę z góry wyeliminować bo nie ma i nie może być miejsca w kronice dla żadnej, nieopatrznie chlapniętej kropeczki tuszu, nie wspominając już o literówkach czy błędach ortograficznych. W tym właśnie cały stres i adrenalina, które sprawiają, że Księga powstaje w ekstremalnym skupieniu i czujności. Nie mam prawa się pomylić, bo kaligraf nie może „wydelejtować” literówki, użyć korektora (Boże broń!), a już z pewnością nie wchodzi w grę wyrywanie kart, zaklejanie wyrazów i inne rozpaczliwe działania naprawcze. Dlaczego nie mogę użyć korektora ? Choćby dlatego, że papier pierwszej księgi był w kolorze ecru, a takowych korektorów nie produkują, zaś papier drugiej księgi jest chyba bielszy od śniegu, więc też nic mi po wynalazkach ze sklepu papierniczego. Przede wszystkim zaś, jakakolwiek plamka byłaby ujmą na honorze kaligrafa, a na taki upadek formy to ja sobie zwyczajnie pozwolić nie mogę. Podobnie zresztą było wobec wszystkich kronik, ksiąg i pamiątkowych dokumentów, jakie przeszły przez moje ręce przez tych 8 lat. Myli się ten, kto uważa, że praca w tuszu i przy dokumentach znacznej wagi, niekiedy państwowej, jest lekka, łatwa i przyjemna. Nie dziwcie się więc, że skrybowie wyginęli…

 

Zdjęcie udostępnił mi wcześniej Urząd m.st. Warszawy. Zasłużony Honorowy Obywatel Warszawy, który zasiadł do złożenia pamiątkowego autografu to oczywiście Zbigniew Ścibor-Rylski. Z życzliwością pochyla się nad nim Przewodnicząca Rady m.st.Warszawy, pani Ewa Malinowska -Grupińska.

  1. Molek_książkowy says:

    Czy ta ksiega też tak śmieszna jak Pani wpisy? Bo ja bym chetnie poczytał,tylko gdzie to dostać? Pozdrowienia z Tatr.

  2. Małgorzata Wołczyk says:

    Witam
    Przyznam, że nie dociekałam tej kwestii od moich zleceniodawców, ale mam wrażenie, że Księga jest sekretnie strzeżona (tak pro publico bono).
    Do pracy podchodzę niezwykle poważnie, a same wpisy przesyłane mi są przez rzecznika Urzędu Miasta i nie ma w nich miejsca na tony buffo.
    Pozdrawiam
    M.