subskrypcja: Wpisy | Komentarze

Piękna porażka Gaudiego

8 komentarze

Przyznacie, że słowo „park” nie przewija się zbyt często w naszej mowie potocznej. Co innego- parking. Ten okazuje się być miejscem strategicznym dla naszego codziennego funkcjonowania. Bez spacerów po parku da się żyć, bez parkingu już gorzej. Kiedy wreszcie wymyślą samochody, które można będzie po złożeniu schować do torebki? Guell3_kaligrafMamy zbiorowego pecha, bo w naszym, skądinąd -pięknym kraju, parki traktowane są po macoszemu i dopiero od paru lat narasta moda na ich względną rewitalizację. Coś tam przytną, coś innego posadzą, wyłożą kostką, wykopią oczko wodne, dostawią  plac zabaw dla dzieci, odmalują ławki i już wierzą, że powstało miejsce, w którym i przedszkolak i emeryt klepie się po kolanach z uciechy nad życiem.

Macie jakieś swoje ulubione parki ? I bywacie w nich ? Tak po dobroci ? To ja poproszę adres. Ja się z wolna zaczynam starzeć i potrzebuję adresu, pod którym mogłabym przysiąść i porozważać o czym pisać na blogu, żeby był jeszcze mądrzejszy (niewykonalne), jeszcze ciekawszy (pamiętając, że pisanie o seksie i gotowaniu mnie nie pociąga) i odwiedzany przez ziomków nie rzadziej niż okoliczny sklep monopolowy.

Byłam kiedyś w parku idealnym. To było w lutym 2010 a i tak było w nim rozkwitająco, rozczulająco i roz… maicie. Później sprawdziliśmy go we wrześniu, nadal trzymał formę i urodę, choć trzeba było się nieźle nagimnastykować żeby coś dojrzeć między szpalerami turystów. Mowa oczywiście o Parku Güell w Barcelonie. Pewnie większość z Was już tam była… A mniejszość niech się wreszcie tam wybierze (błagam!).

Park – porażka Gaudiego. Miał być enklawą dla burżujów, a stał się w końcu miejscem turystycznych pielgrzymek. Miał być dla elit, a depczą go wszyscy, którym przyjdzie na to ochota. A wszystko zaczęło się od małego snobizmu. Mecenas Gaudiego- bogaty przemysłowiec Eusebi Güell zapragnął, aby jego przyjaciel architekt stworzył na skalistym, nasłonecznionym wzgórzu Barcelony zamknięte, luksusowe osiedle na podobieństwo angielskich miast-ogrodów. Obaj zakasali rękawy i żeby urzeczywistnić swoje marzenie, dość szybko przeobrazili 15 hektarów pagórka w teren zaopatrzony w elektryczność, oświetlone alejki, sieć wodociągową, telefonię ( i to w 1903 roku!). Podczas gdy działki czekały na wykup bogatych właścicieli, Gaudi zajął się projektowaniem i nadzorowaniem budowy rynku, kościoła, estrady, zbiornika wodnego, tuneli i wszystkiego tego, co trudno nazwać, a co daje do myślenia, że autor był szalonym świrem o wyobraźni większej od terytorium byłego ZSRR. Guell_kaligrafZ sześćdziesięciu parceli o powierzchni 1200 metrów, przeznaczonych do zabudowy willowej sprzedano raptem…  2 działki. Słownie: dwie. Z czego jedną zakupił sam Gaudi, aby wznieść na niej swój pokazowy pałacyk. Drugą działkę nabył  ich prawnik. Epokowe NIEpowodzenie. Jeśli byliście kiedyś w tym parku pamiętacie pewnie zapierający dech w piersiach -widok na morze śródziemne i całą Barcelonę u stóp wzgórza. Panorama tak piękna, że trudno oczy oderwać. A jednak ludziska obawiały się restrykcyjnych zapisów budowlanych, a i bardziej nęcił ich wielkomiejski gwar bogatej dzielnicy Eixample (no bo w końcu bliżej do plaży). Ów Eden zakładał także podporządkowanie się pewnym prospołecznym zasadom, czego widocznie nie mogła znieść rogata dusza katalońskiego burżuja. (A propos, wiedzieliście, że Hiszpanie mówią czasem na Katalończyków los Polacos?) Inna rzecz, że architekturę Gaudiego wielu mu współczesnych uważało za zbyt ekscentryczną. Ktoś kto miał żywą niechęć do  prostych, prostopadłych linii i form nie mógł sobie zaskarbić powszechnej miłości zjadaczy placka chleba. Park był dla Gaudiego polem jego eksperymentów.Guell1_kaligraf

Skorzystał ze sposobności, aby stworzyć unikatowe miejsce odsłaniające to, co dla ziomków było najważniejsze: historię Katalonii, pamięć jej męczeństwa, katolicyzm i katalońskie mity. Czego tam nie ma…  Jest plac targowy i świątynia dorycka (sala stu kolumn), jest teatr i góra kalwaria, poza tym mnóstwo arterii spacerowych i oddzielnych dróg dla samochodów z wykorzystaniem dziwacznych tarasów i wiaduktów. Były jaskinie i dwa domki dla dozorców i administracji. Klatka schodowa pod gołym niebem, fontanna i rzeźba imponującej iguany. Park okolony był wysokim na niemal 4 metry murem, żeby chronić wyższe sfery od intruzów (ot, dobry sposób na paparazzich) A przy tym wszystkim: zero marmuru czy cegły. Chropowaty kamień, glina, tłuczona ceramika. Odnośnie tak charakterystycznego dla dzieł Gaudiego budulca czyli kafli, istnieją dwie legendy. Jedna mówi o tym, że skąpy Gaudi nakazał wszystkim robotnikom, aby po drodze do pracy zbierali z innych placów (i śmietnisk) rozbite kafle i taszczyli w siatach do roboty.  Drugie podanie zasługuje zaś na sfilmowanie. Ponoć transport z fabryk kaflowych (z innych regionów Hiszpanii) odbierano z niezwykłą pieczołowitością, by zaraz potem na oczach dostawców wszystko to z rozbawieniem tłuc o ziemię.

W 1906 roku przyjaciele zrozumieli, że ich ekskluzywna enklawa dla arystokracji okazała się wielkim niewypałem (dziś pewnie europejskie snoby pozabijałyby się wzajemnie, byle tylko móc nabyć tam kwadracik  ziemi na wyłączność. Finalnie co druga działka należałaby pewnie do ruskich oligarchów) Swego czasu Gaudi próbował nawet uzyskać z zaprojektowanych przez siebie oczyszczalni wody i filtrów własną wodę mineralną, ale nawet i ten projekt sczezł na niczym. Co charakterystyczne dla przyszłego kandydata na ołtarze – porażkę swoją odczytywał w kategoriach zasłużonej kary i potrzebnej mu lekcji pokory. Dziś artyści bez sukcesu nie mają oporów żeby wmawiać, że to widz jest głupi lub czytelnik, skoro nie poznał się na ich talencie. Ot pokora- jak widać -matką jest Olbrzymów. Dziś świat ciągnie do Barcelony z dwóch głównie powodów: pierwszy to architektura Gaudiego, drugi to klub FC Barcelona.

A co do losów parku, to już w 1923 roku syn Eusebio  Güella podarował go radzie miejskiej miasta, a ta zdecydowała o udostępnieniu go wszystkim mieszkańcom miasta. Park stał się tak bardzo publiczny, że dziś można zobaczyć w nim reprezentantów wszystkich ras, klas i proweniencji. I ja tam z gośćmi byłam, miód i wino piłam…

Cokolwiek jeszcze nie napisałabym o tym wybryku Gaudiego i tak nie zdołam przybliżyć go Waszej wyobraźni. Zerknijcie więc na filmik:

 

  1. Witam chyba muszę wejść z autorką w otwarty spór :-) . Obserwuję
    zauroczenie Hiszpanią i trudno mi się powstrzymać od stwierdzenia Polska
    NIE JEST TAKA BRZYDKA.

    Jeśli chodzi o parki to w Łazienkach Królewskich można znaleźć miejsce w
    którym można się napawać cisza i spokojem niemal w „centrum miasta”.
    Park Skaryszewski (dla autorki po drugiej stronie miasta) również nie
    jest taki brzydki choć można znaleźć miejsca troszeczkę (ale tylko
    troszeczkę zaniedbane). Już pierwszy rzut oka na układ parku (mimo iż
    jest mały) mówi iż nie jest to miejsce przypadkowe

    http://i-run.pl/layout/bieg_wedla_trasa.jpg

  2. cz.III
    http://grupazielen.com/wp-content/gallery/park-skaryszewski-barbara-furmanik/4-historyczna-aleja-lipowa.jpg
    http://www.saskakepa.waw.pl/images/park-skaryszewski/park-skaryszewski-rzezba-kapiaca-sie.jpg
    Do do reszty to są miejsca w Polsce do których dotarcie wymaga trochę
    pracy ale naprawdę warto
    http://www.image-share.com/ijpg-2659-261.html
    http://www.image-share.com/ijpg-2659-262.html
    http://www.image-share.com/ijpg-2659-263.html
    Jeśli autorka faktycznie nie chce pisać o seksie, gotowaniu i polityce -
    tu się trudno wybić bo każdy Polak jest wszak ekspertem – proponuje dla równowagi opisać kilka ładnych miejsc w Polsce :-)

    • Małgorzata Wołczyk says:

      Drogi Panie Pawle
      Przede wszystkim bardzo się cieszę, że oprócz takich malkontentów jakim ja bywam, Polska ma swoich adoratorów. Dzięki temu jest zachowana jakaś równowaga w przyrodzie.Przy czym sprawa nie do końca wygląda tak, jak to może się wydawać Gościom tego bloga. Polakom zachwalam Hiszpanię, Hiszpanom zaś reklamuję Polskę jak tylko potrafię (Męża biorę na świadka!). Próbuję ściągnąć tu znajomych Hiszpanów bo nie sądzę, żebyśmy mieli się czego wstydzić pokazując im Trójmiasto, Toruń, Wrocław lub Kraków (z Warszawą to już będę miała problem i czuję, że nawet najciekawsze podesłane przez Pana fotografie, lub linki nie pomogą mi w tym). Poza tym… dialoguje Pan z osobą – i tu pora na wyznanie- zakochaną w Hiszpanii. „Afición ciega razón”-jak mówią Hiszpanie, co pokrywa się mniej więcej z polskim „miłość jest ślepa”. Ja wiem, że „trawa bardziej zielona tam gdzie nas nie ma”, ale ja akurat preferuję stepowy, półpustynny pejzaż Kastylii niż polskie trawniki. Tak mi się porobiło…Pocieszam się jednak, że „każdy ma swojego hysia”. Dziękuję bardzo za fotografie- rzeczywiście robią wrażenie. No i za każdy komentarz polemiczny który jeszcze,mam nadzieję, napłynie. Pozdrawiam serdecznie.

  3. Park Skaryszewski – popieram (choć teraz bardzo rzadko tam bywam)! Ale w dzieciństwie, jako ówczesna mieszkanka Saskiej Kępy, często chodziłam z Mamą do tegoż parku i bardzo miło to wspominam…. Teraz mam las nieopodal domu – też nadaje się na miły spacer :-)
    Ale Park w Barcelonie ( z opisu i filmiku) – piękny. Może kiedyś obejrzę….

    • Małgorzata Wołczyk says:

      No i coś czuję, że trzeba się będzie wreszcie wybrać do tego Skaryszewskiego parku.
      Pozdrawiam Kasiu (i do zobaczenia?)

  4. A czy mogłaby Pani polecić jakiś przyzwoity hotel w Barcelonie?

    • Małgorzata Wołczyk says:

      Pierwszy z jakiego korzystaliśmy był niemal w samym centrum i nie było się czego przyczepić (raczej ceny) nazywał się „Hotel Continental Palacete”.Wystrój miał rzeczywiście pałacowy. Póżniej wynajęliśmy jakieś mieszkanie przy Rambli (czyli głównym deptaku) i hałas nie dawał spać przez całą noc.Proszę przejrzać bookinga, ale najlepiej z dużym wyprzedzeniem, bo ceny powalają. Ja w każdym razie rezerwuję często z półrocznym lub większym wyprzedzeniem i wtedy mam w czym wybierać.
      Nie wiem czy moje rady się przydały. Szerokiej drogi. Nie pożałuje Pani !!!