subskrypcja: Wpisy | Komentarze
szukaj na stronie
Nielegalny wykład IV
Nie wiem jakie pożytki mogą przynieść Wam moje skandalicznie amatorskie prelekcje z zakresu architektury, ale z całą pewnością mają jedną ogromną zaletę: są bezpłatne.
Zanim zaczniemy, chciałabym upewnić się, że wiecie w czym tkwi różnica między architekturą a zwyczajnym budowaniem ?
I…?
Oczywiście, brawo- macie rację, architektura jest sztuką, a mówiąc konkretniej sztuką dekorowania konstrukcji w określonym porządku, stylu architektonicznym. Dziś będzie o stylu -fajerwerku, największym wybryku architektonicznym. Stylu który dekoruje jak szalony. Czasem może się nawet wydawać, że w tym szaleństwie nie ma metody bo natłok dekoracji przynosi zamęt dla oczu. Wystarczy się jednak dobrze przyjrzeć, żeby upewnić się że to nie jest bałagan ale uporządkowany żywioł ornamentów.
SECESJA albo inaczej: „Dekoracyjny Industrializm” , choć w zasadzie nie dajcie się oszukać to przecież „Art Nouveau”, a właściwie „Modernizm”, czy też „Jugendstil”.
Nie, to nie ja zwariowałam, to wciąż płynna nazwa zależnie od tego kto i na jakiej szerokości geograficznej myśli o tym kierunku w sztuce. Lokalne odmiany różnią się od siebie, stąd też inne nazewnictwo ale zjawisko zasadniczo to samo pod niebem hiszpańskim, austriackim czy francuskim. Nie wiem jak sobie radzą z nazewnictwem na Wyspach Owczych i Kiribati, ale niech nas dziś o to głowa nie boli.
Pisząc w zachwycie o Gaudim, zdradziłam już swój podziw wobec secesji (w Hiszpanii to się nazywa modernismo catalan). Teraz czas żeby i Was zarazić, albo omotać giętką, wijącą się linią secesji. Podobnie jak psioczono na gotyk, tak też secesja dochowała się swoich szyderców i krytyków. Mało rzeczy tak mnie wkurza, jak nazywanie dzieł Gaudiego pionierskim Disneylandem. Secesja zdaniem co niektórych wprowadziła wybujały kicz i zepsuła tkankę ulic zezwalając na indywidualizm budynków. No, no. To tak jakby się obrażać na Kopernika czy Einsteina, że wyrastali ponad poziom i byli geniuszami, zamiast równać do …
Nie mam wyjścia, muszę uwielbiać secesję bo choć podobno czerpała inspirację m.in. z kaligrafii japońskiej (?!) to ja w niej widzę także zachwyt nad esami-floresami kaligrafii łacińskiej. Secesja się wije , przeplata, wygina zazdroszcząc roślinom wiotkich łodyg a zwierzętom gracji i ruchu (typowe zoo secesji tworzą: motyl, paw, łabędź). Nigdy wcześniej architektura nie sięgnęła tak obficie po wzorce ze świata natury. Podpatrywano i kopiowano falującą roślinność, zmuszając obserwatorów do odszukania w ornamentyce kielichów, liści, płatków, łodyg. Nawiązywano w ten sposób do naturalnego piękna. Arabeski, motywy kwiatowe, organiczne i falujące linie od niepamiętnych czasów towarzyszyły też kaligrafii choćby jako obramowanie dla tekstu. Secesja „wybuchła” pod koniec XIX wieku, mając w głębokim podejrzeniu panujące ówcześnie mody na sformalizowany historyzm i sztywność reguł. I to jest coś, co mnie w niej zachwyca: skoro kontestowała rzeczywistość, kąt prosty, nudę brył to nie poprzestała tylko na szyderczym uśmiechu ale wynalazła formy o wiele bardziej skomplikowane, trudne, niepowtarzalne. I chwała jej za to. A dziś „artyści” jeśli chcą rzucić rękawice z wyzwaniem dla starych mistrzów akademickich to w ramach nowatorskiego performance’u obierają ziemniaki w Zachęcie, nagrywają się w łaźni męskiej, wieszają genitalia na krzyżu, robią instalacje z landrynek i żelków. Nic tylko stać i klaskać (się w czoło). Ale spróbujcie powiedzieć na głos, że Was to nie zachwyca. Od razu dostaniecie łatkę jakichś sztuko-fobów.
Kolejna rzecz, którą cenię w secesji: niezwykła spójność. Ich wnętrze jest często tak samo zwichrowane jak wymyślna fasada. W Casa Mila Gaudiego (fotka 3 po prawej) nie ma ponoć ani jednego kąta prostego choć to ogromny sześciopiętrowy budynek z ośmioma mieszkaniami na każdym piętrze. Rzeczywiście na ile można było połazić po wnętrzach znajdującego się tam również muzeum -nigdzie nie udało nam się go dostrzec. Jak można zauważyć również na tym zdjęciu wymyślne balkony z kutego żelaza wyglądają jak zeschłe liście. I tu kolejne novum tak charakterystyczne dla secesji: wykorzystanie najnowszych osiągnięć technologii i rzemiosła na skalę wcześniej nieznaną, a pamiętajmy że są to lata 1890-1910 więc epoka pełną parą przemysłowa. Kowalstwo artystyczne sprzymierzyło się z architekturą, żeby udekorować bramy, drzwi (fotka nr 2), tarasy, okna, balkony i co się tylko dało: klatki, schody, balustrady. (Państwo nie śpią na tym wykładzie ? bo słyszę jakieś chrapanie…)
Wyobrażacie sobie żyć w domu o zaokrąglonych ścianach, wijących się korytarzach, asymetrycznych oknach ? Ja się chętnie piszę na taką przygodę, tym bardziej że ów budynek Gaudiego zeszliśmy nie tylko po wszelkich dostępnych korytarzach, ale także po dachu. Byłoby bardzo przyjemnie móc się wyrwać z tej tyranii kąta prostego. Nie wykluczam, że usiłując przystawić do tych ścian meble zaczęłabym jednak coś mniej eleganckiego mamrotać pod nosem, ale przecież biurko i łóżko też można ociosać na okrągło.
Ale co ja tak w kółko o tym Gaudim, skoro podejrzany w Brukseli Victor Horta też był powodem lekkiego szczęki rozewrzenia. I o nim będzie następny wykład. Skończyłam. Pobudka!!!